Z archiwum X kamerzysty weselnego

Humor, off-topic
kulfi82
Awatar użytkownika

Z archiwum X kamerzysty weselnego

23.09.2016, 07:22

Tytuł może i przewrotny ale brakowało mi na forum takiego luźnego tematu dedykowanego kotletom, gdzie można by było podzielić się trudnymi/dziwnymi/śmiesznymi sytuacjami z naszych realizacji. Każdy ślubniak w swoim archiwum ma taki ślub, o którym wolałby zapomnieć :D Opisanie takich sytuacji i ewentualnie waszych rozwiązań/reakcji może być pomocne zwłaszcza dla tych, którzy stawiają pierwsze kroki z biznesie weselnym. Zacznę więc może od siebie..

Dwa weekendy wstecz miałem właśnie taką trudną realizację. Sam ślub nie różnił się zbytnio od innych tego typu imprez - było to ten z cyklu "na bogato". Pierwsze schody zaczęły się już od rozmowy z fotografem-cyrkowcem. Rozkładam sprzęt przed błogosławieństwem a tutaj podchodzi pan fotobudka i mówi mi gdzie mam stać i najlepiej się nie ruszać :D Później było już tylko gorzej, moment zakładania obrączek a tu centralnie przed kamerą staje ten cyrkuśnik z naleśnikiem 24mm - myślałem, że typa uduszę. Oczywiście wyjście z kościoła było w 3.. para młoda i przed metr przed nimi "cyrkuśnik" z trybem seryjnym. Lecimy dalej.. życzenia gości, podchodzą rodzice a fotograf za nimi próbuje znaleźć pozycję w jakimś krzewie... naglę pach wpadł w jakąś dziurę po kolana, zaczęły spadać donice z pomnika :shock: ujęcie do śmietnika. Przenieśmy się może na salę.. przecież tam nie może nic takiego się wydarzyć... a tu zaskoczenie, wyskakuje fotograf z dużą (kamerową) lampą ledową na aparacie i zaczyna biegać po sali - pierwszy raz coś takiego widziałem. Jaki był tego efekt? ISO 1600 + F2-3,5 i mam ładnie doświetlony plan, po chwili podbiega pan "foto-oświetleniowiec" i na ekranie mam białą plamę.

Mój błąd w tym dniu polegał na tym, że od samego początku powinienem gościa wyrównać a nie starać się załatwić temat po dobroci.
"Ojciec Zdzicha"
Najrad
Awatar użytkownika

Z archiwum X kamerzysty weselnego

23.09.2016, 14:12

Kilka lat temu.... dwa kościoły o tej samej nazwie ( ten sam patron) w dwóch miejscowościach oddalonych od siebie o 10-15km.... Z jednej miejscowości pochodzi Ona z drugiej On. Jako, że z reguły śluby są w parafii u Niej tam też przyjechaliśmy z fotografem. Nie muszę dodawać co było dalej. Jak na pełnym gazie dojechaliśmy do właściwego kościoła, to komunia była.
Sytuację uratowało dwóch wujków z Reichu, co mieli kamery przy sobie i dzielnie stanęli po obu stronach ołtarza i nagrali całą mszę. Śni mi się to po nocach i od tego czasu niczego bardziej starannie nie sprawdzam jak kościoła i sali weselnej. O ile pamiętam to opuściłem Młodym 30% z honorarium.
fransua
Awatar użytkownika

Z archiwum X kamerzysty weselnego

23.09.2016, 14:53

Obecne wesela są nudne i sztywne. Osobiście miło wspominam lata 90-ne. Właściwie to wtedy były prawdziwe wesela. Wszelkiej maści remizy, prawdziwi muzycy co potrafili grać i wypić no i kamerzysta co był prawie bogiem :) Szybka kasa, łatwe dziewczyny a co najważniejsze - po prostu frajda, zabawa (oczywiście na weselu) i zero napinek.
Od 2000 r wszystko powoli schodzi na psy. Pewnie. Wygląda to lepiej, ciekawiej ale na samych weselach wieje nudą.
kulfi82
Awatar użytkownika

Z archiwum X kamerzysty weselnego

23.09.2016, 15:39

Kilka lat temu.... dwa kościoły o tej samej nazwie

Miałem podobną sytuację. Realizacja kilkaset km od mojego miasta.. Dolina Charlotty. Kontakt z młodymi urwał się 2 dni przed ślubem - zero maili, zero odbierania telefonów a tu naglę się okazuje, że w okolicy są dwa kościoły. Umowa była już podpisana, zadatek wpłacony tak czy siak musiałem jechać. Całe szczęście na miejscu obsługa hotelu pomogła mi ustalić gdzie jest ceremonia. Zajebiste było tłumaczenie pary.. "bo było tyle na głowie do załatwienia :( "

Obecne wesela są nudne i sztywne. Osobiście miło wspominam lata 90-ne. Właściwie to wtedy były prawdziwe wesela. Wszelkiej maści remizy, prawdziwi muzycy co potrafili grać i wypić no i kamerzysta co był prawie bogiem :) Szybka kasa, łatwe dziewczyny a co najważniejsze - po prostu frajda, zabawa (oczywiście na weselu) i zero napinek.

No niestety, wesela zrobiły się bardzo dochodowym i pokazowym biznesem. Wszystko musi być istnie bajkowe, tu nie ma miejsca na luz i wszystko musi być PRO. Ja osobiście bardzo lubię wesela obcokrajowców, to zupełnie inna para kaloszy.
"Ojciec Zdzicha"
alias
Awatar użytkownika

Z archiwum X kamerzysty weselnego

23.09.2016, 17:19

Najrad pisze:Źródło posta Sytuację uratowało dwóch wujków z Reichu, co mieli kamery przy sobie i dzielnie stanęli po obu stronach ołtarza i nagrali całą mszę.

Znam przypadek sprzed 4 lat jak sytuację uratował w USC jeden z gości nagrywając wszystko jak Nokią C7. ;)
Właściwy kamerzysta upuścił kamerę na schodach a nie miał żadnej w rezerwie na USC bo zapasowa była w tym czasie zajęta gdzie indziej.
Po żmudnej obróbce klipów z C7 udało się uzyskać na tyle dobrą jakość że końcowy efekt przez przeciętnego oglądacza był w pełni akceptowalny bo nikt nie zauważył gorszej jakości.
Ale geniuszem błysnął też kamerzysta, ponieważ widząc co się dzieje i że gość z C7 ratuje mu tyłek nie spanikował tylko udawał że też filmuje coby młodzi w spokoju ślub wzięli. Dowiedzieli się o wszystkim po tygodniu. ;)
MarcinM
Awatar użytkownika

Z archiwum X kamerzysty weselnego

24.09.2016, 21:14

koszmar z tą kamerą i rzeczywiście szacun za opanowanie dla tego kamerzysty :)

Wróć do „Luźne tematy”



Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 26 gości

Chmura tagów:

Filmowanie lustrzankamivideodslrBlackmagic Pocket Cinema Camera 6KSony A6300 A6500 A7mk3 A7S3Zhiyun Crane 3S | WeeBill LabCanon C70 mk2 C200 C300SamyangDJI Ronin-S Mavic Air Phantom ProSony FX6 FX9GradingPanasonic S1 S1h GH5s GH5Gimbal