Współpracuję na stałe z montażystą, dla którego często nagrywam różne zlecenia. Gość pracował w TVP a teraz pracuje w bardzo dużej agencji produkującej reklamy telewizyjne i robi po godzinach fuchy. A więc wiadomo jak to w dużej agencji - Redy, Alexy itp. Ogólnie - wysoka półka.
Gość jest dość wymagający (aczkolwiek chyba bardziej marudny niż wymagający) - często krytykuje mnie za to czy za tamto. Jako, że z natury nerwowy nie jestem, i uznając, że jego doświadczenie jest dużo większe niż moje, przyjmuję na klatę jego uwagi i staram się wyciągać z tego naukę.
Z drugiej jednak strony - po raz kolejny oglądam jego materiały wypuszczane w ramach fuchy i nie mogę zrozumieć jakiejś hipokryzjo-schizofrenii: montaż doskonały ale jakość filmu dramatyczna. Wiem jaka jakość wychodzi z mojej puszki lub z drona, więc niską jakość filmu na YT widzę od razu. Czasami materiały nagrane Phantomem3 w 4K potrafił scropować 4-krotnie do 1080 (kto obrabiał kiedyś materiał z Phantoma, ten wie, że te nagrania nie nadają się zupełnie do takiej operacji) i nie zauważył słabej jakości.
Spytałem go ostatnio z jakimi parametrami wypuszcza filmy na YT - okazało się, że mp4 z bitratem 8 (osiem) Mbps, bo nie ma ochoty robić dużych plików, które trudno przesłać przez internet
. Nosz ku... - to ja inwestuję tysiące złotych w sprzęt, żeby jakość była the best a jemu szkoda czasu na transfer!!!???
I co ciekawe - on nie uważa, że to jest zła jakość a jego klienci się do tego nie przypierdalają.
Faktycznie - dziś rozmawiałem z klientem końcowym od tych nagrań i nie widział w jakości problemu :/
Czy czasem my nie jesteśmy już zboczeni w tej kwestii?
choć to zależy od klienta końcowego. większość mniejszych nie zwraca uwagi na technikalia, ale dla dużych wszystko musi być na najwyższym poziomie.
Oglądam czasami produkcje z A6300/A7/5DMK3 gdzie użytkownicy jadą ISO 10K i są zadowoleni z efektu a ja widzę jedną wielką mozaikę. Niskiej jakości materiał jakoś szybko przełknę ale zaszumiony obraz wyłączę po minucie oglądania.
